MOJE BLOGOWANIE

NIE TYLKO O MICHAELU...
...Jeśli przychodzisz na świat, wiedząc, że jesteś kochany i opuszczasz go z tą samą świadomością, wszystko z czym w międzyczasie przyszło ci się zmierzyć - jest do pokonania. (Michael Jackson- Oxford 2001)

Ten blog nie mógłby powstać, gdyby nie miłość i zaangażowanie rzeszy fanów, którzy tłumaczą teksty o Michaelu Jacksonie na licznych portalach, poświęconych Królowi Popu.
Szczególne wyrazy uznania kieruję do zespołu tłumaczy: Ola, Anialim, Kora, Bea, Kato, Agnieszka, Butterfly26, Felicia M, Phi, Speed Demon, Tiffani, Ioretta, Marta, Nat, Bettima, Marta, Nat.
Specjalne podziękowania dla oddanych Fanek z Internetowej Bazy Tłumaczeń MJTranslate, oraz michaeljacksontruelove.
Gdyby nie WY, moja wiedza na temat Michaela byłaby niepełna i znacznie ograniczona.

Wszystkie zdjęcia oraz materiały filmowe znalezione i udostępnione z sieci.

Translate


sobota, 15 stycznia 2011

Inny świat, a jakże bliski

Obecnie mam nieco więcej czasu niż kiedyś, postanowiłam zatem założyć bloga.
Nie sądzę aby ten powód był wystarczający, ale cóż, nie zraziłam się i..........piszę, jak widać.
Aby jakoś zdyscyplinować się postanowiłam go upublicznić (a łaaa!!).
Przecież zawsze mogę się wycofać. Znając siebie nie wiem jak długo wystarczy zapału.
Przypadek sprawił iż trafiłam na blog o chorowaniu, a że problem ten wcześniej czy później staje się udziałem każdego, postanowiłam zaglądać tam częściej.
Szybko okazało się, że blog jest wyjątkowy, a jego autorka niezwykła.
Bez żalu zarwałam dwie noce i przeczytałam od początku ( mój Boże!)...do końca, ponieważ ta waleczna i wspaniała osoba... właśnie odeszła[*], przegrywając nierówną walkę z chorobą, chociaż wydawała się bliżej zwycięstwa niż ktokolwiek inny w jej sytuacji.
Byłam zdruzgotana, odechciało mi się wszystkiego tym bardziej, że niebawem miałam odebrać własne wyniki histopatologiczne.
Oczyma chorej wyobraźni widziałam się na onkologii, a potem...wiadomo!
Zaliczyłabym natychmiastowe zejście ze strachu w takim położeniu.Taka jestem beznadziejna!
Aby nie tworzyć niepotrzebnego napięcia wyznam od razu, że i tym razem miałam szczęście, co bliscy zainteresowani moim stanem zdrowia skonstatowali nie bez satysfakcji... wiedzia(łe)łam!
W oczekiwaniu na te wyniki, zaczęłam namiętnie przeglądać w necie wszystko, co mogłoby ukoić moje skołatane nerwy i tak trafiłam na stronę Fundacji Onkologicznej Dum Spiro-Spero.
I oto tam, w tym miejscu uwierzyłam znowu w człowieka. 
Brak słów, aby wyrazić z jaką siłą i zaangażowaniem ludzie dotknięci nieuleczalna często chorobą własną lub swoich bliskich wspierają się i pomagają nawzajem.
Ile tam empatii, życzliwości, otuchy, chęci niesienia pomocy, dzielenia się własnym doświadczeniem, profesjonalnej pomocy specjalistów z zakresu onkologii i psychoonkologii, a nawet wsparcia w żałobie.
Świat zdrowych wydaje się obrzydliwy, szczególnie wtedy, kiedy kupujesz gazetę lub otwierasz telewizor.

I tak oto postanowiłam nieco zatrzymać się, zastanowić i poświęcić trochę czasu temu co dla mnie ważne, co lubię, za czym przepadam, co mnie złości, co denerwuję, co bawi, śmieszy, obrzydza i rozczarowuje.

Czy aby szczęściem nie jest nie bycie nieszczęśliwym(?) a przede wszystkim zdrowym, czego KAŻDEMU i sobie życzę.

Dzisiaj spełniłam obietnicę daną samej sobie, ten blog nie będzie tylko o Michaelu.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz