MOJE BLOGOWANIE

NIE TYLKO O MICHAELU...
...Jeśli przychodzisz na świat, wiedząc, że jesteś kochany i opuszczasz go z tą samą świadomością, wszystko z czym w międzyczasie przyszło ci się zmierzyć - jest do pokonania. (Michael Jackson- Oxford 2001)

Ten blog nie mógłby powstać, gdyby nie miłość i zaangażowanie rzeszy fanów, którzy tłumaczą teksty o Michaelu Jacksonie na licznych portalach, poświęconych Królowi Popu.
Szczególne wyrazy uznania kieruję do zespołu tłumaczy: Ola, Anialim, Kora, Bea, Kato, Agnieszka, Butterfly26, Felicia M, Phi, Speed Demon, Tiffani, Ioretta, Marta, Nat, Bettima, Marta, Nat.
Specjalne podziękowania dla oddanych Fanek z Internetowej Bazy Tłumaczeń MJTranslate, oraz michaeljacksontruelove.
Gdyby nie WY, moja wiedza na temat Michaela byłaby niepełna i znacznie ograniczona.

Wszystkie zdjęcia oraz materiały filmowe znalezione i udostępnione z sieci.

Translate


poniedziałek, 20 października 2014

Zrozumieć Michaela Jacksona



21 marca 2001 roku z okazji inauguracji Fundacji Heal The Kids, w audytorium University Oxford, Michael Jackson wygłasza poruszające przemówienie.


Znaczący i szczery tekst stanowi istotny klucz dla zrozumienia jego skomplikowanego życia, a w szczególności bolesnego dzieciństwa.
Niesłychanie skryty i tajemniczy Michael dzieli się wspomnieniami wczesnej młodości, odsłaniając kulisy napiętych relacji z ojcem w kontekście kolejnego projektu charytatywnego na rzecz dzieci.


Na osobistym przykładzie ukazuje jak bolesne przeżycia okresu dziecięcego  wpływają na dorosłe życie człowieka.
Doświadczenie swojego ojcostwa uczyniło go bardziej wyrozumiałym wobec błędów własnego ojca.
Rozlicza się ze skrywanymi głęboko demonami dzieciństwa.
W elementarny sposób wypowiada się o miłości i przebaczaniu, publicznie dając dowód światu, że sam wybaczył ojcu.
Zwraca uwagę na przyczyny, które doprowadzają do oziębłości w rodzinach i zaniedbań wobec dzieci.
Ważne, aby dorośli pamiętali doświadczenia dzieciństwa jako istotną wskazówkę dla zrozumienia i wychowania kolejnych pokoleń.
Kochać i dzielić miłość ze szczególnym zaangażowaniem wobec dzieci, aby one z kolei jako szczęśliwi i spełnieni dorośli mogli przekazywać głębię uczucia własnym potomkom.


Nie ma sensu dłużej drążyć co zawiera ten tekst, który skłania ku głębszej refleksji nad własnym życiem i relacjami z dzieciństwa.
Po prostu trzeba przeczytać to poruszające przesłanie.
Fani znają go na pamięć.
Niestety jest to ciągle stosunkowo niewielkie grono ludzi zafascynowanych Michaelem Jacksonem jako działaczem społecznym i hojnym filantropem, który przez całe życie osobiście pomagał, a także poruszał serca na rzecz biednych, chorych i zaniedbywanych dzieci, starając się globalnie  zwrócić uwagę na ten problem.
Przemówienie w Oxfordzie przesycone jest emocjami, życiową mądrością i rzeczywistą chęcią niesienia pomocy najsłabszym. 
Słyszymy rozpaczliwe wołanie o pomoc dla dzieci... głos drży i pojawiają się łzy wzruszenia, których Michael Jackson nigdy się wstydził.

Polecam ten tekst przede wszystkim tym czytelnikom Nibylandii, którzy do tej pory nie mieli okazji go poznać, a wiem, że tacy tutaj zaglądają.... pozdrawiam serdecznie i zapewniam, że warto.

Poniżej obszerne fragmenty Oxford  Speeches
[całość: MJ Translate - tłumaczenie: anialim]
--------------------------------------------------------

Dziękuję, z całego serca dziękuję wam przyjaciele za tak ciepłe przyjęcie.
Panie prezydencie dziękuję za zaproszenie, którym czuję się wyróżniony.
Chcę również szczególnie podziękować tobie, Shmuley, który przez 11 lat służyłeś tu w Oxfordzie jako rabin. 



Jak sam wiesz, razem ciężko pracowaliśmy nie tylko nad stworzeniem "Heal the Kids", ale również nad książką o dziecięcych zdolnościach - w tych przedsięwzięciach byłeś mi nie tylko wsparciem, ale i przyjacielem. 

Czuję się nieco stremowany przemawiając w miejscu, w którym przede mną stały takie osobistości, jak Matka Teresa, Albert Einstein, Ronald Regan, Robert Kennedy i MalcomX. 


Słyszałem nawet, że niegdyś pojawiła się tu Żaba Kermit - zawsze jakoś szczególnie bliskie było mi przesłanie Kermita o tym, jak trudno jest być zielonym....;) 
Wyobrażam sobie, że jemu wcale nie było łatwiej przemawiać z tego miejsca, niż mnie dziś.

Patrząc dziś na Oxford nie mogę nie zauważyć majestatu i wielkości tej wspaniałej instytucji, nie wspominając nawet o geniuszu niesamowitych i utalentowanych postaci, które przez stulecia przewinęły się przez te uliczki. 

Jak przypuszczam swoje wystąpienie tutaj powinienem rozpocząć od przedstawienia moich osiągnięć naukowych. 

Otóż, drodzy przyjaciele, nie utrzymuję, że posiadam akademicką wiedzę i umiejętności tych wszystkich mówców, którzy przemawiali w tej sali przede mną, podobnie jak i oni nie mogliby twierdzić, że umieli moonwalk...;)



Mogę jednak śmiało stwierdzić, iż odwiedziłem tyle miejsc, poznałem tyle kultur, ile większość ludzi nigdy nie zobaczy. 
Ludzka wiedza składa się nie tylko z bibliotek, pergaminu i atramentu, ale tworzą ją także tomy wiedzy wpisane w ludzkie serca, wyryte w ludzkich duszach, wygrawerowane w ludzkich umysłach. 

Drodzy przyjaciele, doświadczyłem już tak wiele w moim stosunkowo krótkim życiu, że wciąż trudno mi uwierzyć, że mam tylko 42 lata. 
Często powtarzam Shmuley'owi, że w duchu czuję się jakbym miał przynajmniej 80 lat - a dziś poruszam się nawet jak 80-latek....... (Michael w marcu 2001r. złamał nogę i poruszał się o kulach) 



Proszę więc wysłuchajcie mojego przesłania, gdyż to, co chcę Wam dziś przekazać może przynieść uzdrowienie ludzkości, może uleczyć naszą planetę.

Dzięki Bożej Łasce, miałem szczęście, że mogłem osiągnąć tak wiele artystycznych i zawodowych celów już jak mały chłopiec, ale to wszystko, co osiągnąłem nie jest równoznaczne z tym, kim jestem.





W rzeczywistości, ten radosny pięciolatek, który śpiewał "Rockin' Robin" czy "Ben" dla zachwyconej publiczności nie był tym samym chłopcem, który ukrywał się za uśmiechem. 




Tego wieczoru stoję tu przed wami nie jako ikona popu (cokolwiek to określenie znaczy), a jako przedstawiciel pokolenia, które nie wie już co to znaczy być dzieckiem.
Wszyscy jesteśmy produktami naszego dzieciństwa. 
Ja jednak jestem produktem braku dzieciństwa, braku tego wspaniałego czasu wypełnionego beztroską zabawą, wygrzewaniem się w słońcu, kiedy podziwiają cię rodzice i krewni, kiedy twoim największym wyzwaniem jest nauka do wielkiego sprawdzianu z ortografii na następny poniedziałek.
Ci z Was, którzy znają Jackson Five wiedzą, że zacząłem występować zaledwie w wieku pięciu lat i od tamtej pory nie przestałem tańczyć i śpiewać.





I mimo, że występy, tworzenie muzyki wciąż pozostaje jedną z moich największych radości, w dzieciństwie nade wszystko chciałem być normalnym chłopcem. 
Chciałem budować domki na drzewach, toczyć bitwy na balony z wodą, bawić się w chowanego z przyjaciółmi. 
Jednak los chciał inaczej, mogłem jedynie z zazdrością patrzyć na zabawię i śmiechy wokół mnie. 
Od życia zawodowego nie było odpoczynku. 

Nie mówię tego po to, żeby zdobyć państwa sympatię czy współczucie, ale po to, by wyrazić moją pierwszą ważną myśl: nie tylko dziecięce gwiazdy z Hollywood cierpią z powodu braku dzieciństwa. Dziś to już światowa bolączka, globalna katastrofa. 
Nowoczesny styl życia zniszczył dzieciństwo. 
Wszędzie wokół nas jest masa dzieciaków, które nie wiedzą, czym jest radość, którym odmawiamy prawa do niej, którym nie pozwalamy na wolność czy nawet na samą świadomość, co znaczy być dzieckiem. 

Dzisiejsze dzieci muszą szybciej dorastać, jakby ten rozdział życia zwany dzieciństwem był jakimś uciążliwym okresem, który należy jak najszybciej za sobą zamknąć. 
W tym temacie jestem z pewnością jednym z lepszych ekspertów.
Nasze pokolenie doświadczyło pogwałcenia umowy obowiązującej między rodzicami a dziećmi. Psychologowie wydali już masę książek, szczegółowo opisujących destrukcyjne skutki odebrania własnym dzieciom tej bezwarunkowej miłości, która jest niezbędna dla zdrowego rozwoju ich umysłów, kształtowania ich charakterów. 
Przez te zaniedbania wiele dzieci musi tak naprawdę wychowywać się samych. 
Dorastają z dala od swoich rodziców, dziadków i innych krewnych, zaś ta niezniszczalna niegdyś więź, która łączyła pokolenia - zanika.
Oto pokolenie, które - jak się z zewnątrz wydaje, ma wszystko - dobrobyt, sukces, modne ubrania, szybkie samochody, cierpi ono jednak na bolesną pustkę w środku. 
Ta pusta przestrzeń w klatce piersiowej, pustka w naszym środku, ta nicość w nas zajmuje to miejsce, gdzie niegdyś biło pełne miłości serce.

Miłość, Panie i Panowie, to najcenniejsza spuścizna ludzkości, najbogatszy spadek, złote dziedzictwo. 
Skarb ten przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. 

Poprzednie generacje nie cieszyły się być może takim dobrobytem, jak my. 
W ich domach być może brakowało prądu, musieli mieścić się z gromadkami dzieci w małych domkach, pozbawionych centralnego ogrzewania, ale domy ich nie były jednak ani ciemne, ani zimne. 
Rozświetlał je blask miłości, zaś ogrzewało przytulnie ciepło płynące z bicia ludzkiego serca. 
Rodzice nie gonili wtedy jeszcze za luksusem, nie liczył się dla nich status społeczny - najwyższym priorytetem były ich dzieci.

Obecnie wiele dzieci pozbawionych jest poczucia bezpieczeństwa, które gwarantuje  dzieciństwo, 
Dlatego chciałbym zaproponować, aby w każdym domu wprowadzić uniwersalną, dziecięcą kartę praw, która obejmuje:

1. Prawo do bycia kochanym, bez konieczności zapracowania sobie na to
2. Prawo do bycia chronionym, bez konieczności zasłużenia sobie na to
3. Prawo do poczucia własnej wartości, nawet jeśli przychodzisz na ten świat z niczym
4. Prawo do bycia wysłuchanym, nawet jeśli nie jesteś interesującym
5. Prawo do bajki na dobranoc, bez konkurencji z wieczornym dziennikiem
6. Prawo do edukacji, w szkołach bez przemocy
7. Prawo, by czuć się uroczym, nawet jeśli tylko matka może to przyznać.

Drodzy Przyjaciele, podstawą naszej ludzkiej wiedzy, początkiem naszej ludzkiej świadomości musi być fakt, iż każdy z nas jest kochany. 

Jeszcze nim dowiesz się, czy twoje włosy są rude czy brązowe, nim dotrze do ciebie czy jesteś czarny czy biały, nim uświadomisz sobie, jaką religię wyznajesz - musisz najpierw wiedzieć, że jesteś kochany.

Jeśli przychodzisz na świat wiedząc, że jesteś kochany i opuszczasz go z tą samą świadomością, wszystko z czym w międzyczasie przyszło ci się zmierzyć - jest do pokonania. 


Profesor może cię poniżać - ty nie poczujesz się poniżony, szef może cię dręczyć, ale tym cię nie zniszczy, wielka korporacja może cię pokonać, ale to ty wciąż będziesz triumfował, bo jakże ktoś z nich mógłby naprawdę cię pokonać? 
Przecież wiesz, że jesteś kochanym. 
Wszystko inne to sprawy drugorzędne, po prostu opakowanie. 

Jeśli jednak wśród wspomnień brakuje ci tych o byciu kochanym, jesteś skazany w życiu na wieczne poszukiwania czegoś, co wypełni tę pustkę. 

Nieważne, ile bogactwa zgromadzisz, jak sławnym się staniesz, wciąż będziesz czuł pustkę. 
To, czego tak naprawdę szukasz, to bezwarunkowa miłość, całkowita akceptacja. 
To właśnie odebrano ci w chwili twoich urodzin.
Gdzie swoje źródło ma późniejszy ból, gniew czy przemoc?
To jasne, że dzieci buntują się przeciwko zaniedbaniom i obojętności więc krzyczą, żeby w końcu ktoś ich zauważył. 
Przeróżne instytucje zajmujące się ochroną dzieci w USA wskazują, że miliony dzieci w ciągu roku staje się ofiarami znęcania się poprzez zaniedbanie. 

Okrutne fakty, które osobiście ranią moją duszę i są wstrząsające dla ducha, powinny Państwu uświadomić, dlaczego zainwestowałem tak wiele czasu i środków w powodzenie inicjatywy "Heal the Kids".
Nasz cel jest prosty - chcemy odtworzyć na nowo więź między dziećmi a rodzicami, odnowić ich obietnice, rozjaśnić przyszłość tych wszystkich pięknych dzieci, które kiedyś będą stąpać po tej ziemi jako dorośli.


Ponieważ jest to moje pierwsze publiczne wystąpienie, a tak ciepło i serdecznie zostałem tu przyjęty, czuję, że jestem Państwu winien więcej zaufania. 
Każdy z nas ma swoją historię, dzięki nim statystyki stają się osobiste.
Mówi się, że rodzicielstwo jest jak taniec. 

Robisz jeden krok, a twoje dziecko robi następny. 
Zauważyłem jednak, że wzbudzenie w rodzicach zainteresowania własnymi dziećmi to tylko połowa historii/sukcesu połowiczne załatwienie sprawy. 
Druga połowa to spowodowanie, żeby dzieci ponownie zaakceptowały swoich rodziców,
Dziś mnóstwo dzieciaków są jak zranione szczenięta, które odzwyczajono od miłości. 
Nie poświęcają uwagi rodzicom. 
Pozostawione same sobie, korzystają ze swojej niezależności. 
Idą naprzód, pozostawiając rodziców w tyle.
Są jeszcze inne, gorsze przypadki dzieci, wrogo nastawionych wobec swoich rodziców, żywiących do nich urazę, odrzucających każdą próbę zbliżenia się do nich.


Dziś, nie chcę, aby ktokolwiek z nas popełnił podobny błąd, dlatego dziś wzywam wszystkie dzieci świata, jeśli czują się zaniedbane - by wybaczyły swoim rodzicom. 
Wybaczcie im i nauczcie ich na nowo kochać.

Zapewne nie byliście Państwo zaskoczeni słysząc o tym, że moje dzieciństwo nie było idealne. Szeroko rozpisywano się o spięciach i nieporozumieniach z moim ojcem. 



Mój ojciec jest twardym człowiekiem, który już od wczesnego dzieciństwa robił wszystko, byśmy z braćmi stali się najlepszymi artystami, jakimi tylko mogliśmy zostać.
Nie umiał okazywać uczuć. 

Nigdy nie powiedział, że mnie kocha. 
Nigdy nie usłyszałem od niego komplementu. 
Po świetnym występie mówił, że był jedynie dobry, zaś jeśli występ był dobry - nie mówił nic.
Wydawał się być zdeterminowanym, byśmy - bez względu na koszta - osiągnęli komercyjny sukces. Na tym polu był więcej niż ekspertem. 

Mój ojciec jako manager był geniuszem, moi bracia i ja zawdzięczamy nasz zawodowy sukces presji, z jaką na nas naciskał. 
Ćwiczył mnie na showmana, pod jego okiem nie mogłem pomylić kroków.
Ale to, czego chciałem, to tata..... :( 
Chciałem ojca, który pokazałby mi, czym jest miłość, a mój ojciec nigdy tego nie uczynił. 
Nigdy nie powiedział, patrząc mi prosto w oczy "kocham cię", nigdy się ze mną nie bawił, nie wziął na barana, nie prowadziliśmy bitew na poduszki czy balony z wodą.
Pamiętam, jednak, kiedy miałem może 5 lat, przy okazji święta w mieście, podniósł mnie i wsadził na kucyka na karuzeli.
Całkiem mały gest, o którym zapewne zapomniał pięć minut później, ale właśnie dzięki tej jednej chwili ma swoje szczególne miejsce w moim sercu. 
Takie właśnie takie są dzieci - drobnostki znaczą dla nich tak wiele, a dla mnie ta chwila znaczyła wszystko. 
Doświadczyłem tego tylko ten jeden raz, ale obudziło to pozytywne uczucia wobec niego i wobec świata 

Teraz sam jestem ojcem....:)





Zastanawiałem się kiedyś, jak chciałbym, żeby moje dzieci - Prince i Paris (Blanket przyjdzie na świat dopiero w 2002 roku) - myślały o mnie, kiedy dorosną. 


Z pewnością chciałbym, żeby pamiętały, że starałem się, żeby zawsze były ze mną, że stawiałem je ponad wszystko.
Przed nimi też stoją wyzwania, ponieważ moje dzieci są nękane przez paparazzi, nie mogą pójść ze mną do parku czy do kina, więc co jeśli podrosną i zarzucą mi, że moje decyzje zniszczyły ich młodość? 




Może zapytają o to, dlaczego nie miały zwyczajnego dzieciństwa, jak inni? 
Modlę się o wyrozumiałość w takiej chwili z ich strony: 

"Tatuś zrobił wszystko, co tylko mógł w obliczu tego, z czym przyszło mu się mierzyć. 
Może nie był idealnym ojcem, ale był ciepłym i oddanym człowiekiem, który starał się dać nam całą miłość świata"






Mam nadzieję, że zawsze będą się skupiać na rzeczach pozytywnych, na tym wszystkim, co chętnie dla nich poświęciłem, że nie będą narzekać na to, z czego same musiały zrezygnować, albo na błędy, które popełniłem i które z pewnością jeszcze popełnię, kiedy będą dorastały. 

Wszyscy jesteśmy czyimiś dziećmi i wiemy, że nawet pomimo najlepszych planów, popełniamy błędy. To ludzkie.
I kiedy myślę o tym, z nadzieją, że moje dzieci nie ocenią mnie zbyt surowo i wybaczą moje słabości, zmuszony jestem myśleć o własnym ojcu'




Mimo moich wcześniejszych przekonań zmuszony jestem przyznać, że musiał mnie kochać. 
Kochał mnie, wiem o tym.
Były pewne drobnostki, które to zdradzały. 
Kiedy byłem mały uwielbiałem słodycze - któż ich nie lubił? 
Najbardziej lubiłem lukrowane pączki, o czym mój ojciec wiedział. 
Co kilka tygodni schodziłem rano na dół, gdzie na kuchennej szafce czekała torebka lukrowanych pączków - bez żadnej karteczki, bez wyjaśnień - tylko pączki, niczym Św. Mikołaj. 
Czasem specjalnie chciałem jak najpóźniej pójść spać, żeby się przekonać, czy to on je tam zostawia, ale tak jak z Mikołajem - nie chciałem niszczyć tej magii, bałem się, że to się skończy. 
Mój ojciec musiał w tajemnicy kłaść je tam nocą, tak, by nikt nie przyłapał go bez tego swojego pancerza. 
Bał się ludzkich uczuć, nie rozumiał ich, albo nie wiedział, jak sobie z nimi radzić, ale wiedział o pączkach, a  kiedy pozwalam sobie jeszcze bardziej na otwartość, są jeszcze inne wspomnienia - wspomnienia drobnych gestów, może i niedoskonałych, które jednak pokazują, że starał się, jak tylko mógł. 

Więc dzisiejszego wieczoru bardziej nad tym, czego mój ojciec nie zrobił, chcę skupić się na tym, czego dokonał oraz na jego osobistych zmaganiach. 
Chcę przestać go osądzać.

Zacząłem zastanawiać się nad tym, że mój ojciec dorastał na Południu, w bardzo biednej rodzinie. Dojrzewał w czasach gospodarczego kryzysu, zaś jego ojciec - który musiał się natrudzić, żeby wykarmić swoje dzieci - okazywał rodzinie mało zainteresowania. 
Mojego ojca i jego rodzeństwo wychowywał żelazną ręką. 
Któż może sobie nawet wyobrazić jak to jest, dorastać jako biedny czarny chłopak, na Południu, pozbawiony godności, ograbiony z nadziei, walczący o to, by stać się kimś w świecie, który traktował go jako osobę drugiej kategorii. 
Byłem pierwszym czarnym artystą, którego utwory grano w MTV i pamiętam, jak ważne było to wydarzenie, nawet wtedy, a były to już lata 80-te!

Mój ojciec przeniósł się do Indiany, sam założył wielką rodzinę, pracował długie godziny w hucie - praca niszczyła jego płuca, ale i jego ducha - wszystko to znosił dla swojej rodziny. 
Czy więc może dziwić, że miał trudności z okazywaniem uczuć? 
Czy to w ogóle jest jakaś tajemnica, że jego serce twardniało, że skrywał swoje uczucia za murem, który sam zbudował? 
A przede wszystkim, czy może dziwić, że tak bardzo naciskał na swoich synów, by odnieśli sukces jako artyści, by uniknęli losu, jaki on znał - życia bez godności i w biedzie?
Nawet jego szorstkość zacząłem odbierać jako rodzaj miłości, z pewnością niedoskonałej, ale mimo wszystko miłości. 

Naciskał na mnie, bo mnie kochał, ponieważ nie chciał, żeby ktokolwiek patrzył na jego dzieci z góry.
Teraz, z czasem, bardziej niż gorycz wobec niego, czuję błogosławieństwo, zamiast złości - wybaczenie, zamiast zemsty - pojednanie. 

Złość, którą czułem wewnątrz ustąpiła miejsca wybaczeniu.




Niemal 10 lat temu założyłem fundację "Heal the World". 
Jej nazwa była wyrazem tego, co poczułem w środku. 
Nic jeszcze nie wiedziałem, kiedy Shmuley wskazał mi, że te dwa słowa to kamienie węgielne proroctwa Starego Testamentu. 
Czy ja naprawdę wierzę, że możemy uleczyć świat, który nawet dziś dręczony jest przez wojny i ludobójstwo?
I czy naprawdę wierzę, że możemy uleczyć nasze dzieci - te same dzieci, które z bronią i nienawiścią idą do szkoły i z zminą krwią strzelają do kolegów w szkole?
Albo dzieci, które biją rówieśników na śmierć?
Oczywiście, że wierzę! Inaczej nie byłoby mnie tu dziś.
Jednak to wszystko zaczyna się od wybaczenia, bo, aby uzdrowić świat musimy najpierw uleczyć samych siebie. 
Aby uzdrowić dzieciaki, najpierw musimy uzdrowić te dzieci, które tkwią w każdym z nas. 

Jako dorosły, jako rodzic zdaję sobie sprawę, że nie można być w pełni człowiekiem, ani rodzicem zdolnym do bezgranicznej miłości, jeśli nie pogrzebie się demonów własnego dzieciństwa.
I o to właśnie proszę dziś nas wszystkich. 

Żyjmy zgodnie z V przykazaniem! 
Szanujmy rodziców, nie osądzajmy ich. 
Obdarzmy ich kredytem zaufania.
Oto dlatego właśnie chcę wybaczyć mojemu ojcu i przestać go oceniać. 
Chcę mu wybaczyć, bo chcę mieć ojca, a tylko tego mam. 
Chcę zrzucić ciężar przeszłości i bez tego balastu odbudować z nim relacje na przyszłość, z dala od demonów z przeszłości.

W świecie wypełnionym nienawiścią, nie wolno nam porzucić nadziei. 
W świecie wypełnionym gniewem, musimy dodawać sobie otuchy. 
W świecie wypełnionym rozpaczą, nie wolno nam porzucać marzeń. 
W świecie wypełnionym destrukcją, musimy wciąż wierzyć.
Wszystkich was, którzy czujecie się zawiedzeni przez swoich rodziców, proszę - porzućcie wasze rozczarowanie. 
Wszystkich was, którzy czujecie się oszukani przez waszych ojców i matki proszę - nie oszukujcie sami siebie. 
Wszystkich was, którzy chcecie odepchnąć swoich rodziców proszę, wyciągnijcie do nich rękę. 
Proszę was, proszę sam siebie - obdarzmy rodziców bezwzględną miłością, niech nauczą się od nas - dzieci, jak kochać. 
Niech miłość zagości na nowo w tym porzuconym i samotnym świecie.

Shmuley wspomniał kiedyś starożytne biblijne proroctwo, które mówi o nadejściu nowego świata, nowych czasów, kiedy to "serca rodziców zostaną odbudowane przez serca ich dzieci". 
Moi przyjaciele, to my tworzymy ten świat, to my jesteśmy tymi dziećmi.

Mahatma Ghandi powiedział: 
"Człowiek słaby nie potrafi wybaczać. Wybaczanie jest cechą mocnych" 
Dziś bądź silnym! 
Bądź więcej niż silnym, stań do największego wyzwania, jakie kiedykolwiek przed nami było - musimy na nowo zawrzeć zerwane przymierze.Musimy wznieść się ponad wszystko - nawet ponad te najbardziej przerażające skutki, jakie na nasze życie miało dzieciństwo i za słowami Jesse Jackson'a - przebaczmy sobie, zbawmy się wzajemnie i do przodu!

To wezwanie do przebaczenia być może nie będzie skutkować tym, że Oprah zaprosi do swojego programu cały świat, gdzie tysiące dzieci będzie godzić się ze swoimi rodzicami, ale niech to będzie przynajmniej początek, zaś z rezultatów wszyscy będziemy mogli się cieszyć.
I tak, Panie i Panowie, kończę moje wystąpienie tego wieczoru z wiarą, radością i podekscytowaniem.

Od dziś, niech brzmi nowa pieśń
Niech tę nową pieśń tworzy śmiech dzieci
Niech tę nową pieśń tworzą bawiące się dzieci
Niech tę nową pieśń tworzą śpiewające dzieci
I niech tę nową pieść tworzą słuchający rodzice
Razem, stwórzmy symfonię serc, niech zaskoczy nas cud naszych dzieci, niech ogrzeje nas piękno miłości.
Uleczmy świat, zniweczmy jego ból
I twórzmy razem cudowne dźwięki 

Niech Bóg was błogosławi, kocham was!


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

11 komentarzy:

  1. Cóż tu dodać ? wystarczy tylko przeczytać słowa Michaela i wszystko staje sie jasne...przebaczenie...miłość... lepszy świat <3


    Ben

    OdpowiedzUsuń
  2. Michael nigdy ojcu nie przebaczył ! Zachowanie Michaela wobec Joe mówi samo za siebie , a mowę napisał tak powszechnie wśród fanów krytykowany Rabin . Z ust Michaela padało nie jedno kłamstwo Przebaczenie i miłość Michaela nie dotyczyła ludzi z jego najbliższego otoczenia ,żon ,rodziny ,przyjaciół, współpracowników ludzie miejcie dystans do Michaela. ,miał on przecież wiele twarzy.;cudownego łagodnego , człowieka o dziecięcym usposobieniu ale i zafiksowanej na sławę ,zadufanej i narcystycznej gwiazdy.Brakuje mi bardzo tematu o naszych własnych pochlebnych ,ale i tez krytycznych uwag na temat Michaela.Widać nie ma potrzeby spojrzenia z dystansu na Michaela ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli Rabin ostatecznie zredagował ten tekst, napisał dokładnie to, czego życzył sobie Michael.
      Wierzę,że przebaczył ojcu, nie mam żadnej wątpliwości, podobnie jak wierzę, że darzył wielkim synowskim uczuciem swoją matkę i czuł rodzinną więź wobec rodzeństwa oraz dalszej rodziny - z wzajemnością!
      Niejednokrotnie Jacksonowie udowodnili miłość do syna i brata, wspierając go w najtrudniejszych chwilach życia.
      Cierpieli po jego stracie. Trzymają się razem.
      Michaela pochłonęła kariera i sława.
      To ona oddaliła go od rodziny i być może na tym polegał problem.
      Oni z kolei nie mogli zrozumieć,że najzdolniejszy z nich musi podążać własną droga artystyczną, a Michael nie był wystarczająco asertywny, aby to wyrazić wprost, wiec całe życie unikał i uciekał, aby nie sprawiać im przykrości,że ich drogi artystyczne ostatecznie i nieodwracalnie się rozeszły.
      Oni z kolei naciskali i napuszczali matkę, której nie potrafił odmawiać. Ona z kolei kochała swoje dzieci jednakowo, pragnąc ich szczęścia i dobrobytu.
      Wszyscy zapłacili wysoką cenę jako rodzina, ale przetrwali i za to ich szanuję.
      Wychowują dzieci i dzięki Bogu ,że młodzi Jacksonowie maja wokół siebie tak wielka rodzinę ojca.
      Pomimo trudności, pomimo problemów wydaja się szczęśliwe...jak w każdej normalnej rodzinie.
      Nie wpadły w narkotyki, alkohol, uczą się.
      Nie słychać o nikim z tej rodziny aby popadło w uzależnienie, aby miało kłopoty z prawem.
      Przekazuje się tam widać wartości, które pozytywnie wpływają na wychowanie kolejnego pokolenia w tej rodzinie.
      Wsłuchajmy się uważnie co Michael mówi o wartościach w rodzinie, o miłości i przebaczeniu.
      Ja nie zakładam,ze kłamie, bo mnie to przekonuje, to jest racjonalne i wiarygodne......" przebaczyłem, bo chcę mieć ojca, a tylko takiego mam"...cudownie prosta i piękna myśl, mało tego on go rozumie, dlaczego Joe był zimny i miał problemy z okazywaniem uczuć.
      Na tym własnie polega mądrość, która czerpie z doświadczenia. Michael sam został ojcem i zrozumiał własnego.Dlatego mu przebaczył.

      Nienawiść niektórych fanów wobec Jacksonów jest irracjonalna i nie podobałaby się Michaelowi.
      Nie nam oceniać stosunki rodzinne Jacksonów
      W każdej rodzinie bywają one mniej lub bardziej skomplikowane.
      Nic nie wiemy, nas tam nie było.
      Nie wiemy co czuł Michael i nigdy tego się nie dowiemy....na całe szczęście zadbał o to za życia.
      Żadna lektura, a czytałam wiele publikacji i dokumentów nie są dla mnie wystarczająco wiarygodne, abym mogła stwierdzić tak kategorycznie jak Anonim, podkreślając swą myśl wykrzyknikiem, iż wiem co nosił glęboko w sercu Michael Jackson.

      Usuń
    2. I jeszcze słowo o Rabinie....

      Rabin Boteach : Bastion prawości w czarnej jarmułce ma również swoją własną dochodową stronę internetową (jak wszyscy „przyjaciele” Michaela).

      Tak Boteach tłumaczył niepowodzenie akcji “Heal the Kids” :

      “Jackson przestał współpracować z organizacją po naleganiach przyjaciół i agentów twierdzących że taka aktywność jest zbyt „przyziemna” dla Króla Popu, powiedział Shmuley Boteach, były prezes organizacji.

      “Powiedziano mu że ta inicjatywa zdewaluuje jego pozycję supergwiazdy. Słowo „przeeksponować” było często używane. – powiedział Boteach, rabin, autor i feletionista który pomógł Michaelowi rozpocząć inicjatywę Heal the Kids.”

      Boteach był tylko jednym z wielu malwersantów pracujących dla Michaela. Inicjatywa Michaela „Heal the Kids” miała być podobno dziełem Boteacha. Ale Boteach nie był zainteresowany dziećmi. Tak jak większość prawników i doradców Michaela, interesowała go tylko wypłata plus ewentualne „bonusy” (brane na własną rękę).

      Według wielu raportów Geller i Boteach dostali wymówienie w podobnym czasie. Sprawa Gellera jest prosta, to on przedstawił Michaela Martinowi Bashirowi (do którego Michael miał wiele żalu po nakręceniu wywiadu dla telewizji „Living with Michael Jackson”).

      źródło: https://radtrap.wordpress.com/2011/10/04/michael-jackson-uri-geller-i-zydowscy-agenci/#more-2798

      Od razu zaznaczę, że nie jestem zwolenniczką tego typu teorii spiskowych i nie czytam takich stron.
      Trafiłam na ten adres przypadkowo wrzucając w przeglądarkę hasło Fundacja HTK , nie mniej jednak historia "przyjaźni" Michaela z Rabinem oraz ponura znajomość z Gellerem wygląda prawdopodobnie i pokrywa się z opiniami w tym temacie z wielu źródeł.

      Usuń
    3. 'Sfiksowana, zadufana w sobie i narcystyczna gwiazda, dziwak'... Przyjacielu, obyś umiał dać swoim dzieciom możliwie jak najwięcej miłości, o której mówił MJ w swoim przemówieniu, bo uwierz, że jeśli tego nie zrobisz to Twoje własne dzieci wyrosną na dokładnie takich samych ludzi jak MJ. Oczywiście, że z jednej strony miał dobre serce i pomagał dzieciom, a z drugiej strony miał swoje kaprysy i był dziwakiem, po pierwsze -- jak każda gwiazda, po drugie -- właśnie dlatego, że dla niego tej miłości brakło ze strony ojca. Każdy, kto miał spieprzone dzieciństwo, w dorosłym życiu nie jest do końca normalnym człowiekiem. Ja go doskonale rozumiem, bo właśnie to dzieciństwo, którego nie miał i brak miłości zepsuły mu pozostałą część życia i będę go bronić do końca. Dlatego nie patrzę na jego złe strony, a tylko te dobre kiedy namawiał do miłości i pomagał chorym dzieciom. No, ale jak widać najłatwiej jest nawypisywać, że tylko kłamał i nigdy nie wybaczył ojcu i jest oszustem. Szczerze? Też bym takiemu ojcu nie wybaczyła. Ale przynajmniej MJ PRÓBOWAŁ go zrozumieć.

      Usuń
  3. Właśnie ''Zrozumieć Michaela Jacksona''

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Michaelino za przypomnienie ...tego wzruszajcego ..przemówienia ... żal ściska za serce .....że ..tego o czym ....Michael ... tak emocjonalnie mówi sam nie doświadczył ...Czy Michael przebaczył ojcu ? ... tego nikt nie wie ...Wiesner w swojej książce twierdzi ...że nie ...co nie przeszkadza mu robić wsólnych interesów ...z Joe ...świadczy również .. o niewinności rabina ..że wcale nie dokonał żadnych malwersacji ... przyczyną rozstania ..Michaela z rabinem ....miał być ... brak zainteresowania Michaela ..ich wspolna akcją .. gminną kampanią .mająca na celu zwalczanie analfabetyzmu w Newark ... gonienie za sławą ... i syndrom wielkiej gwiazdy ..który zwyciezył w Michaelu ..a jak było ..naprawdę ..to wiedzą tylko ..sami zainteresowani ...Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam , miłe przypomnienie kochana mojego ulubionego przemówienia. Cóż dodać...przede wszystkim chylę czoła za postawę czysto miłosierną w sotsunku do ojca. Wszyscy powinniśmy brać z niego przykład. Coś pięknego. W wybaczaniu czujemy Boga. powiedzcie mi w czym tkwi problem tzw "hejterów" za co Wy go tak krytykujecie? za to , że przebaczył ojcu? za to, że pomagał ludziom? za to, że emanowała z niego miłość? Ja chyba wiem za co. Boli Was to, Ze MJ był tylko człowiekiem i czasem zdarzały się potyczki. Wy oczekujecie, że takiej osobie jak on nie mogą sie przydarzać takie sytuacje, że musi być czysty jak łza,bo w innym wypadku trzeba go zmieszać z błotem. Jeśli zwykły człwiek popełni błąd- trudno , jesteśmy tylko ludźmi , jeśli MJ popełni błąd - jest oszustem , zadufaną w sobie gwiazdą. Proponuję wszystkim na przyszłość : zanim kogoś ocenicie zbierzcie o nim wszystkie informacje i sprawdzcie, co zaważy. Czasem okazuj się, że część sytuacji to kłamstwa, a część są nieznaczącymi detalami w stosunku do dobrych rzeczy zrobionych przez niego. PRZESTAŃMY OCENIAĆ - ZACZNIJMY ROZUMIEĆ. Miło Michaelinko , że jest jeszcze tu ktoś, kto jest obiektywny w swych wypowiedziach i wierzy w czyste ludzkie dobro nie doszukując się wszędzie spisku.
    pozdrawiam kochani

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak myślę, że trzeba zacząć brać się za książkę o MJ!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje bardzo za piękny artykul ,Michael to milosc mojego zycia i po tylu latach już nie pytam o nic już go zrozumiałam ,to człowiek zrodzony z czystej boskiej milosci jego serce to milosc dlatego zycie miał tak trudne musial mierzyc się z najgorszymi rzeczami ale jak to milosc wszystko przezwyciezyl i za to mu chwala .Michael powinien być inspiracja dla wszystkich to piękny wzor człowieka który wie jak innym dac milosc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...również dziękuje za ten komentarz i serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń