Czy prawomocnie skazany i osadzony w więzieniu Conrad Murray, może szkalować publicznie i czerpać korzyści finansowe ze swojej ofiary?
Michael Jackson and the Doctor - czyli proces oczami Conrada Murray'a i jego obrońców.
O roli w życiu jego rodziny, rosnącej presji, pod jaką żył Michael i co wydarzyło się w dniu, kiedy zmarł.
Emisja filmu, którego produkcja obejmowała okres od 2009 do zakończenia procesu, będzie miała miejsce 11.11.2011r.
Stacje z całego świata już wystąpiły o prawa do jego emisji.....OCZYWIŚCIE(!) - cóż to za niebywała gratka!
Znowu sępy krążą nad grobem i to nigdy się nie skończy!
Michael wzbudzał i nadal wzbudza silne emocje u swoich przyjaciół jak i oponentów.
Artysta wszech czasów, niezwykły człowiek.
Jego życie i śmierć to bardzo smutna historia.
Wizyta u lekarza - tylne wyjście...i tak przez całe życie |
Mikrofony, obiektywy, kamery jak karabiny maszynowe wycelowane w swoja ofiarę(2009) |
Postępowanie lekarza wobec pacjenta, podczas dwóch miesięcy opieki nad nim oraz w chwili śmierci jest tak druzgocące, że ława przysięgłych nie mogła mieć wątpliwości.
Dopiero poszedł w świat jednogłośny sygnał GUILTY!(winny!), a już w chwilę po tym ów świat kreuje Murra'ya na celebrytę i ofiarę, pozwalając mu czerpać korzyści finansowe i lansować się w mediach.
Bez tego znaczna część opinii publicznej uważa Michaela za winnego samemu sobie.
Dzięki temu dokumentowi kolejne osoby utwierdzą się w tym przekonaniu.
Trudno nie oprzeć się refleksji, iż w tej sprawie dwukrotnie pokrzywdzonym jest ofiara.
Podczas procesu Murray nie przemówił we własnej obronie ani słowa, chociaż sędzia Michael Pastor taką szansę mu dawał.
Nie skorzystał z tej możliwości i odmówił składania zeznań.
W czasie długich, żmudnych czynności około procesowych ON - OSKARŻONY w tej sprawie, korzystał z wolności ponad dwa lata, pozując brukowcom i kręcąc pseudo dokument o swojej "przyjaźni" z Michaelem Jacksonem.
Ku uciesze tabloidowej gawiedzi, zarabiając miliony, zapewnił sobie środki na po więzienną przyszłość i spłatę zaległych alimentów dla sześciorga dzieci - każde z inną kobietą.
Wyjaśniło się nurtujące pytanie, skąd zadłużony i zbankrutowany Murray, pozbawiony od dwóch lat możliwości wykonywania zawodu (szczęście potencjalnych pacjentów!) zdobył środki finansowe na wysokie honoraria dla trzech renomowanych prawników, którzy i tak nie zdołali go obronić.
Pozostaje mieć nadzieję, że emisja tego paszkwilu wystarczająco rozwścieczy sędziego, aby wymierzyć najwyższy wymiar kary... te głupie 4 lata!
Sędzia cięty na kontakty z mediami podczas trwania procesu, po zakończeniu każdej rozprawy stanowczo przypominał stronom o zakazie udzielania wywiadów.
Proces jednak się skończył, tym samym władza sędziego, chociaż wysokość kary ciągle w jego rękach.
Estate of Michael Jackson - zarząd rodzinnym funduszem powierniczym majątku i spuścizny gwiazdora zabiera głos w sprawie.
Podobnie jak rodzina, przyjaciele i fani Michaela Jacksona, Estate MJ w osobach pełnomocników: John Branca i John McClain, zniesmaczonych nieodpowiedzialną i niewytłumaczalną decyzją MSNBC, w sprawie emisji "dokumentu" Conrada Murraya, wysyłają protest do dyrektorów Comcast, NBC Universal i MSNBC, w którym wyrażają pogardę dla takich zachowań.
Tylko protest?
Oznacza, że nie istnieją żadne dostępne środki prawne, aby powstrzymać emisję tego filmu.
Jeżeli materiał będzie zawierać treści naruszające dobre imię Michaela, dopiero wtedy Estate może walczyć o jego reputację w sądzie......BEZNADZIEJNE! BEZNADZIEJNE!!
Michael całe swoje życie obsesyjnie chronił prywatność.
Dbał o swój wygląd, ukrywał niedoskonałości, a teraz lekarzyna, odpowiedzialna za jego śmierć, będzie roztrząsać publicznie plamy vitiligo, jego manicure, pedicure itp, bo taki JEST POZIOM tego filmu!
Nie mogęęę!..nie mogęęęęęę!!
Muszę się trochę zdystansować, inaczej zwariuję!
KOCHANI CZYTELNICY TEGO BLOGA...
Pragnę serdecznie podziękować za Waszą obecność tutaj ze mną i z Michaelem - szczególnie podczas ciężkich chwil procesu.
Czułam Wasze zainteresowanie, życzliwość ciepło i wsparcie......DZIĘKUJĘ... :)
THIS IS IT 2009 :(
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałabym, aby werdykt - WINNY! - zamknął nareszcie tę sprawę, ale to chyba nie jest możliwe.
Najbardziej przykre, że zgiełk, towarzyszący Michaelowi za życia, nie milknie po śmierci.
Osobowość, przesłanie, artystyczna spuścizna, jakie po sobie zostawił są ogromne, niezwykłe, wspaniałe i na tym należałoby się skupić.
Proces zastopował bloga w momencie wydania albumu Dangerous.
Rok 1992. Michael przygotowuje się do kolejnej światowej trasy koncertowej, promującej płytę.
Jest u szczytu kariery i w pełni sił twórczych.
Odnawia dziecięco-młodzieńczą znajomość ze swoją przyszłą żoną, Lisą Marie Presley, jednak pewien błahy incydent samochodowy sprawi, że w jego życiu nastąpi prawdziwe trzęsienie ziemi.
.....mam nadzieję, że ten temat już niebawem będzie mógł być kontynuowany :)
Niewiarygodne do czego zdolny jest ów doktorek!!!Przegrał i teraz będzie wyciągał brudy..i tak pewnie wyssane z palca..Michael był także człowiekiem i miał prawo robić wszystko co każdy z nas..Teraz ci,którzy nigdy nie lubili M.J utwierdzą się pewnie w przekonaniu o świętości Murray'a....wrrrrrrr..ale złóść mnie ogarnia...Nie dadzą Michael'owi spokoju nawet po jego śmierci... Dziękuję Michaelino za ten blog.Aga K.
OdpowiedzUsuńMichaelinko
OdpowiedzUsuńjesteś wielka
to ja Tobie very dzięks :*
Witaj Michaelino :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, niestety...Będą się pastwić nad Michaelem tak, jak to miało miejsce dotychczas. Bardzo to smutne, tym bardziej, że efekt protestu Estate niepewny. Rację masz także i z tym, że to tylko głupie cztery lata. Leń, dzieciorób, bez sumienia! Straszne, straszne!!!
Michaelino, chciałam Ci podziękować i pogratulować. Bardzo fajny blog, ciepłe i Michaelowe miejsce. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKora :)
Hej Droga Michaelino-po pierwsze dzieki za ten profil....Po drugie uwazam,ze osad to w rekach Stworcy jest jedynie godnym narzedziem....wielu powinno zamilknac....jak spiewal Michael...zacznijmy od siebie-odbicia w lustrze..Sciskam Cie-Mika
OdpowiedzUsuńWitaj Michaelinko :)bardzo lubię czytać Twój blog dlatego często tu zaglądam.Dziękuję Ci kochana.Pozdrawiam i przesyłam Michasiowe buziaki <3 anna
OdpowiedzUsuń