29 sierpnia 1958 roku rodzina Josepha i Katherine Jackson powiększyła się o kolejnego potomka.
Michael Joseph był siódmym dzieckiem po siostrze Rebbie, braciach: Jackie, Tito, Jermaine, Marlon i drugiej siostrze La Toya.
Pięć lat później na świat przyjdą jeszcze Randy i Janet.
Rodzina Jacksonów nie była zamożna. Ojciec, niespełniony muzyk, pracował w miejscowej hucie jako suwnicowy.
Matka czuła, kochająca zajmowała się domem i pokaźną gromadką dzieciaków.
Bywało różnie, ale jedno jest pewne - stanowili zgraną, kochającą się rodzinę.
Ojciec surowy, wymagający bardzo wcześnie odkrył muzyczny talent swoich dzieci i zadecydował o ich karierze w show-biznesie.
Zostało to okupione traumatycznymi przeżyciami, szczególnie przez wyjątkowo wrażliwego Michaela.
Wyzna kiedyś, że Joe zrujnował jego dzieciństwo psychicznym znęcaniem się, biciem, zmuszaniem do wytężonej pracy w studio i na próbach, a widok niezadowolonego ojca, ze strachu przyprawiał go o omdlenia i mdłości.
Najgorzej znosił upokorzenia na temat swojego wyglądu.
Ojciec wyśmiewał jego rzekomo duży nos i problemy z cerą w okresie dojrzewania, który i bez tego był dla Michaela wystarczająco trudny.
Zmieniał się ze ślicznego chłopczyka w całkiem przystojnego młodzieńca, ale uważał, że jest brzydki i bardzo cierpiał z tego powodu.
Rozpaczliwie potrzebował akceptacji, tymczasem ojciec tylko utwierdzał go w tym przekonaniu
Takie traktowanie wpędziło dorastającego chłopca w kompleksy od których nigdy już nie zdołał się uwolnić.
Joe Jackson, który notorycznie bił i poniżał synów broni się, że dzięki surowemu traktowaniu, jego chłopcy nie trafili do ulicznych gangów, a w konsekwencji do więzienia.
Przekonuje, że takie wychowanie wyszło na dobre Michaelowi i jego braciom.
Matka, którą Michael kochał nad życie nie była aż tak surowa, jednak nie przeciwstawiała się wystarczająco metodom wychowawczym męża.
Interweniowała tylko w dramatycznych momentach, kiedy Joe rzucał małym Michaelem o ścianę, lub zbyt gorliwie używał kabla od żelazka.
We fragmencie autobiograficznej książki My Family, The Jacksons przyznaje, że nie wyklucza lekkich kar cielesnych wobec dzieci , które nazywa.... klapsem.
...Uważam, że dzieci powinny zostać tak wychowane, aby bać się złego zachowania, muszą myśleć: „Jeśli to zrobię, bądź tego nie zrobię, będę musiał ponieść odpowiedzialność za swoje czyny przed matką i ojcem.”
Jak się okazało, nie musiałam dawać klapsa moim dzieciom zbyt często.
Zazwyczaj w moim towarzystwie zachowywali się dobrze, poza tym miałam łagodne usposobienie, więc żeby mnie zdenerwować, potrzebne było naprawdę rażąco złe zachowanie.
Joe, dla kontrastu, był bardziej energiczny. Od czasu do czasu zdawało mi się, że bije dzieci zbyt mocno lub zbyt długo. Kiedy tak się działo, prosiłam go, aby przestał.
Hmmm...ciekawa teoria.
Na psychice Michaela przemoc i upokorzenie zostawiły trwały ślad, odciskając piętno na całe życie, ponieważ jednak był dobrym, wspaniałomyślnym człowiekiem, kiedy stał się dorosły i sam został ojcem, wybaczył Josephowi uznając, że tylko dzięki jego wielkiej determinacji mógł tak wiele potem osiągnąć...no cóż.....pozostaje uszanować tę wolę i spuścić na to zasłonę milczenia.
O ile Josepha może coś usprawiedliwić, chyba tylko to, że na swój sposób kochał Michaela oraz pozostałe dzieci i pragnął dla nich lepszego życia.
Michael Jackson na scenie po raz pierwszy pojawił się jako siedmioletni chłopiec, występując ze swoimi braćmi w rodzinnym zespole The Jackson Five, a w wieku lat trzynastu zadebiutował pierwszym albumem solowym.
Tymczasem w jego życiu pojawiły trzy ważne i niezwykłe postacie.
Ich wpływ na rozwój i artystyczną karierę Michaela był wybitny.
Berry Gordy:
...opiekun, mentor, przyjaciel, traktował Michaela jak własnego syna.
Diana Ross:
... opiekunka, przyjaciółka, potem muza, a ponoć nawet wielka niespełniona miłość
Quincy Jones:
...przyjaciel, współtwórca niewiarygodnego sukcesu Michaela
Trwali przy nim z miłością przez całe życie, dodajmy z miłością odwzajemnioną.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz